„Narzędzie tortur” w służbie zwalczania otyłości

Ostatnio internet obiegły artykuły popularnonaukowe na temat prototypowego urządzenia DentalSlim Diet Control. Jest to, w zamierzeniach, przyrząd mający ułatwić schudnięcie osobom dotkniętym otyłością. Na jakiej zasadzie? Ano takiej, że jak nie możesz za bardzo rozewrzeć łuków zębowych to musisz polegać na diecie płynnej. Tylko tyle i aż tyle. Kiedy praca została opublikowana, w sieci zawrzało. “To jak średniowieczne narzędzie tortur!” – zakrzyknęli jedni. “To niby są naukowcy? To chyba jakieś jaja…” – wtórowali drudzy.A jak jest naprawdę? Cóż – specjalnie dla Was przeczytałem tę publikację naukową

Krótko i bez większego “naukowego bełkotu” opowiem Wam co w niej było i co na ten temat sądzę z perspektywy lekarza dentysty. I dlaczego, mówiąc kolokwialnie, mamy tutaj do czynienia z internetową burzą w szklance wody

Zacznijmy od początku.

Próby terapii osób otyłych za pomocą ograniczenia rozwarcia nie są niczym nowym. W badaniach z lat 80-tych próbowano drutować oba łuki zębowe, trochę jak przy terapii złamań szczęki i żuchwy. Wyniki z długofalowych badań, owszem, pokazywały pokaźny spadek wagi, ale odnotowywały również ostre powikłania psychiatryczne, stałe zmniejszenie rozwarcia po zakończeniu terapii czy dolegliwości periodontologiczne. Należy również wspomnieć, że nie było skutecznego sposobu na chwilowe uwolnienie łuków – żeby szybko pozbyć się urządzenia należało po prostu przeciąć druty.

Inaczej Jest z omawianym przyrzadem – ale o tym za chwilę.Samo założenie urządzenia jest, w najprostszych słowach, takie: cementujemy na trzonowcach pierścienie ortodontyczne, do których doczepione są są magnesy. W jego budowie widzimy również mechanizm ochronny czy ochraniacze dla policzków. Zasadą działania przyrządu jest znaczne ograniczenie rozwarcia łuków zębowych. Na tyle, żeby pacjent ograniczył się jedynie do specjalnie przygotowanej diety płynnej.

Tutaj wspomnę jeszcze – dla niemedyków może to nie być oczywiste, ale tego rodzaju badania muszą najpierw zostać pozytywnie zaopiniowane przez komisję bioetyczną.Przejdźmy jednak do najważniejszego – jak wyglądał sam proces badawczy?

Cóż – muszę powiedzieć, że ciężko to uznać za jakkolwiek poważne badanie, raczej wstępne doniesienia. Mamy do czynienia z grupą siedmiu pacjentek obserwowanych przez 2 tygodnie noszenia urządzenia, a potem kolejne 2 po jego zdjęciu. Innymi słowy – zarówno czas, jak i próba badawcza są dość niewielkie. Wręcz ubogie. Tym bardziej, że jedna z nich przez czynniki trzecie nie wzięła udziału w ewaluacji po terapii.

W skrócie – nas z perspektywy popularnonaukowej interesują trzy czynniki: wyniki (czy metoda zadziałała), powikłania/zgłaszane problemy oraz możliwość zastosowania w praktyce.Jeśli idzie o pierwsze – rzeczywiście odnotowano spadek wagi (średnio 6.36kg). Większość pacjentek przestrzegała założeń i żywiła się dietą płynną (jedna z nich “ubogacała” ją słodkimi napojami i rozpuszczoną czekoladą – co było przewidywane zważywszy na to, że osoby otyłe często podlegają mechanizmom uzależnienia). Tę stanowiły 4 koktajle proteinowe po 200ml dziennie. Łącznie 1200 kcal. Może wydawać się to małą ilością, ale należy pamiętać, że im większa otyłość u pacjenta, tym większy minus kaloryczny jest bezpiecznie możliwy do zastosowania. W spożyciu wody, niesłodzonych kaw i herbat oczywiście nie było ograniczeń. W toku dwutygodniowej obserwacji po zdjęciu urządzeń odnotowano lekki wzrost wagi – ok. 0,7kg. Nie jest to niczym niespodziewanym – wspomniane badania z lat 80-tych miały analogiczne efekty.Przejdźmy jednak do tego, co największe kontrowersje budzi – efektów ubocznych. Czyli akapitu, dla którego część z Was zapewne tutaj przyszła.

Pacjenci skarżyli się na rozmiary urządzenia – co ciekawe, bardziej ze względów estetycznych niż dyskomfortu. Przyznawali również, że życie było “generalnie mniej satysfakcjonujące” – tutaj należy powiedzieć, że ich współczynnik QoL (jakości życia) ostatecznie podniósł się w wyniku terapii. Badani doświadczali pewnych problemów z mową oraz poczuciem napięcia, lecz byli w stanie skutecznie porozumiewać się z innymi. Co ciekawe, nie wzmiankowali dokuczliwszego niż zwykle odczucia głodu.Odnotowano również dolegliwości bólowe – nasilające się w ciągu pierwszej doby i ustępujące po tygodniu. I kolejna ciekawostka – autorzy wzmiankują podobieństwo do bólu odczuwanego w leczeniu ortodontycznym nawet pomimo braku przemieszczenia zębów.

Co ja sądzę na temat całego eksperymentu?

Ano myślę, że może być on wstępem do dalszych badań, ale na ten moment nie ma znaczącej wartości. Pierwszym problemem jest mała próba badawcza – w dodatku składająca się wyłącznie z kobiet. Drugim – krótki okres obserwacji. Autorzy podkreślają, że metoda może znaleźć zastosowanie np. dla osób muszących niezwłocznie schudnąć przed operacją. Oraz że całościowo może się to okazać lepszą alternatywą dla inwazyjnych operacji bariatrycznych. Jasne, ale dwa tygodnie użytkowania wciąż nie mówią nam zbyt wiele.

Z pewnością dobrym prognostykiem jest fakt, że ankietowani pacjenci mówią o poprawie jakości życia po terapii (mimo jej spadku w trakcie) oraz podkreślają, że po wszystkim czuli się bardziej zmotywowani do schudnięcia.

Ja natomiast chciałbym podnieść kilka rzeczy, które autorzy… pominęli. W badaniu po dwóch tygodniach “akcji” i dwóch kolejnych obserwacji (wszystko pod kontrolą lekarzy i lekarzy dentystów) nie odnotowano niepokojących zmian w zdrowiu jamy ustnej i okolic. Być może nieco pomogła tutaj możliwość łatwego usunięcia urządzenia. Badacze wskazują, że medyk po krótkim treningu jest w stanie zrobić to w 20 minut, a sam pacjent zostaje wyposażony w narzędzie do samodzielnego jego awaryjnego ściągnięcia np. w razie wymiotów. I wszystko spoko – ale co w razie konieczności nagłej intubacji pacjenta? W takim układzie trzeba by przeszkolić personel każdego SORu w okolicy tak, żeby byli w stanie to usunąć. Albo przy nagłych, gwałtownych wymiotach? Zachłyśnięcie, mówi to coś Państwu? Spokojnie można mnożyć ponure scenariusze.

Zastanawiającym wydaje mi się również fakt, że higiena jamy ustnej oraz kondycja przyzębia nie uległy zmianom. Cóż – pacjenci po pierwszym tygodniu stawili się do gabinetu w celu ściągnięcia urządzenia i wyczyszczenia zębów, owszem. Mój niepokój budzi jednak jedna, mała, niepozorna wzmianka… “Płukanki bazowane na chlorheksydynie powodowały odbarwienie języka”. Moi mili niestomatolodzy – takich środków używamy do dwóch tygodni, nie dłużej. I właśnie tyle trwał okres użytkowania urządzenia… choć w artykule nie znajdziemy nic więcej na ten temat. Ciekawe, prawda?

Cóż, ciężko mi uwierzyć, że na dłuższą metę higiena będzie tak dobra jak na papierze.Moje zastrzeżenia budzi również pomysł użytkowania takiego przyrządu w długofalowej terapii. Póki co kondycja przyzębia nie uległa zmianom, ale absolutnie nie zdziwię się jeżeli przy, powiedzmy, półrocznym użytkowaniu pacjenci skończą z pięknymi ekstruzjami (jest to – drodzy koledzy i koleżanki po fachu, wybaczcie mi to drastyczne uproszczenie – „wyciąganie zębów z zębodołów”) na trzonowcach, na których zacementowano tę rzecz. Przypominam, że całość opiera się łącznie na czterech zębach, po jednym na każdy kwadrant, a bóle odczuwane przez badanych były podobne do tych w trakcie leczenia ortodontycznego. Martwiłbym się również o przeciążenia całego układu stomatognatycznego. Podsumowując: osobiście wciąż jestem bardziej sceptyczny niż optymistyczny względem tej metody redukcji wagi. Z pewnością bardzo in plus jest pozytywna ocena terapii i jej efektów przez samych pacjentów. Szczególnie, że do eksperymentu kwalifikowano ludzi chorych na otyłość, takich, którzy naprawdę potrzebowali spadku masy ciała. I, należy zauważyć, bez problemów zdrowotnych będących potencjalnie niebezpiecznymi przy takiej terapii. Moim “ale” jest jednak zastosowanie długoterminowe, przeciw któremu argumenty przytoczyłem w poprzednich akapitach. Mocno niepokoją mnie nie tylko higiena jamy ustnej i stan układu stomatognatycznego przy dłuższym użytkowaniu, ale też kondycja psychiczna pacjentów. Dwa tygodnie są bardzo krótkim okresem badawczym, a już teraz mówili oni o pewnym poczuciu wykluczenia. Choćby dlatego, że nie mogli normalnie uczestniczyć w niedzielnym obiedzie z rodziną. Bałbym się również ich pewnej stygmatyzacji. Być może korzystnie byłoby w te badania zaangażować psychologa?

Co mogę powiedzieć na koniec?

Cóż – mamy do czynienia z małym badaniem, które niewiele pokazało, a na temat którego rozpisała się połowa internetu. Jeśli mamy jakkolwiek poważnie myśleć o ocenie tej metody terapeutycznej to trzeba poczekać na większą i bardziej zróżnicowaną grupę badanych i dłuższy czas obserwacji. Czy jest to metoda lepsza niż inwazyjne operacje bariatryczne? Możliwe. Czy będzie tak samo dobra w dłuższym rozrachunku? Mocno wątpię, ale wstrzymam się z szerszą oceną do czasu publikacji bardziej wnikliwego badania.

Karol Pajdak
Artykuł opracowany na podstawie:Paul A. Brunton et al. An intraoral device for weight loss: initial clinical findings. British Dental Journal, June 25 2021