W środowisku naukowym zawrzało po opublikowaniu nowej ministerialnej listy punktacji czasopism naukowych.
Lista ta jest bardzo ważna dla wszystkich osób związanych z nauką, ponieważ to właśnie ta lista „decyduje” które czasopisma są „dobre” a które „złe”. Piszę to trochę z przymrużeniem oka, ponieważ na liście zdarzają się różnego rodzaju kwiatki. Bardzo dobre zagraniczne czasopismo ma podobną wartość punktową jak niszowe pismo z Polski.
Nowa lista jest o tyle kontrowersyjna, że po pierwsze nie została skonsultowana z Komisją Ewaluacji Nauki (KEN), a po drugie wiele pism, które zanotowały wzrost punktacji jest wprost lub pośrednio połączone z konkretnymi środowiskami.
Wiele czasopism związanych z Uczelnią ministra – KUL lub pisma z uczelni ojca Tadeusza zyskały większą liczbę punktów lub w ogóle pojawiły się na tej liście po raz pierwszy od razu z dużą punktacją.
Dla przykładu pisma, w których ostatnio publikował minister: 1. Biuletyn Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (było 20 jest 70); 2. TEKA Komisji Prawniczej PAN Oddział w Lublinie (było 40 jest 100); 3. Przegląd Sejmowy (było 70 jest 100). Czyli na trzech artykułach po zmianie listy minister „zarobił” 140 punktów. Punkty te są ważne w przypadku awansów na uczelniach, nadawaniu tytułów naukowych, staraniu się o granty krajowe itp.
No dobrze, a jak sytuacja wygląda w stomatologii?
Znalazłem jedynie 4 polskie pisma stomatologiczne na liście, są to:
1. Dental and Medical Problems
2. Inżynieria biomateriałów
3. Journal of Stomatology
4. Protetyka stomatologiczna.
Wszystkie uzyskały taką samą ilość punktów. Fanfary… 20 – czyli minimalną, mniej się nie da. Inne pisma, które możecie kojarzyć na rynku stomatologicznym, są poza tą listą, czyli autorzy w nich publikujący otrzymują po 5 punktów. Żeby „dorównać” ministrowi publikacji z TEKI polski stomatolog musiałby opublikować 5 artykułów w wymienionych pismach…
Zdaję sobie sprawę, że badania z zakresu materiałoznawstwa, efektów różnych terapii stomatologicznych, są międzynarodowe i można je opublikować w prasie zagranicznej. Jednak problemy takie jak częstość występowania wad ortodontycznych w Polsce jest problemem lokalnym i tego typu prace często „odbijają się” od zagranicznych czasopism właśnie z tego powodu. Redaktorzy naczelni pism zagranicznych sugeruj w bardzo miły sposób, żeby poszukać czasopisma z Polski. Jednak kto chce poświęcić wiele godzin na badania, potem na przygotowanie pracy za 20 punktów z listy ministerialnej.
Coś czuję, że przy takiej liście niedługo polska teologia będzie miała większe osiągnięcia „naukowe” niż polska stomatologia. A takie zmiany tylko zniechęcą polskich dentystów do prób podejmowania tworzenia nauki, gdyż będą czuć, że ich osiągniecia się niedocenione. A to jest najkrótsza droga do wypalenia zawodowego…
A Wy co sądzicie o nowej ministerialnej liście czasopism naukowych?
