Specjalizacja – przygoda życia?

Pamiętacie jak Zbigniew Bródka zdobył złoty medal olimpijski na 1500 m o 3 tysięczne sekundy. Na pewno każdy krzyczał z radości. A zastanawialiście się jak czuł się przegrany… przegrać o 0.003 sekundy!!! Ja niestety doświadczyłem zbliżonego uczucia. W pierwszym konkursie na specjalizacje w którym startowałem przegrałem o 0,03 średniej oceny ze studiów. Tak to nie jest żart, z osobą która się dostała mieliśmy taki sam wynik z egzaminu LDEK, tyle samo opublikowanych prac naukowych, członkostwo w studenckich towarzystwach naukowych/studenckich kołach naukowych, nie wiem, czy było coś jeszcze, ale w końcu doszliśmy do średniej ocen ze studiów i tutaj poległem o 0,03 punktu. Mówi się trudno i żyje się dalej, za pół roku dostałem się już na wymarzone wtedy miejsce specjalizacyjne z protetyki stomatologicznej. I tak rozpoczęła się moja przygoda.

Dzień pierwszy – wyznaczenie kierownika specjalizacji (osoby, która się będzie Tobą opiekowała przez cały okres szkolenia) i omówienie z nim programu specjalizacji. A co mamy w programie: staż podstawowy (w moim przypadku protetyka stomatologiczna) który trwa jakieś ¾ całego czasu szkolenia. W trakcie tego stażu mamy do wykonania konkretną normę zabiegów: od protez całkowitych, poprzez wkłady koronowe, licówki, korony do prac na implantach. Kolejnym punktem są staże cząstkowe – czyli krótkie (1- 8 tygodniowe) staże w innych jednostkach takich jak: Poradnia Chirurgii Stomatologicznej, Stomatologii Zachowawczej z Endodoncją, Ortodoncji, Dermatologii, Laryngologii itp. Podczas specjalizacji mamy również do odbycia określoną ilość kursów z wiedzy protetycznej oraz ratownictwa medycznego, zdrowia publicznego, orzecznictwa czy prawa medycznego. Mamy też kilka dni na samokształcenie (dokładnie to były to 4 dni na 4 lata), czyli zgłębianie wiedzy z książek oraz publikacji naukowych. O właśnie – publikacje naukowe – w trakcie szkolenia mamy popełnić co najmniej 2 takie dzieła – w końcu Państwo nie płaci nam za to żebyśmy sami podnosili swoją wiedzę i umiejętności, ale również żebyśmy dzielili się nimi z innymi lekarzami. Z doświadczenia podpowiem – nie zostawiajcie tego na ostatni moment, nigdy nie będzie „odpowiedniej” chwili do napisania artykułu. Wymagane jest również członkostwo w towarzystwie naukowym – najlepiej zapisać się do Towarzystwa kierunkowego ze specjalizacja, na spotkaniach takich Towarzystw można zapoznać się z potencjalnymi egzaminatorami – a wtedy poziom stresu czasami się obniża.

Opiszę pokrótce jak wyglądało to u mnie – staż podstawowy z protetyki stomatologicznej: wspominam bardzo dobrze, w tamtych czasach pacjenci nie płacili nic (całkowite ZERO złotych) za wykonywane przez nas prace protetyczne. Domyślacie się sami, że nie narzekaliśmy na brak chętnych a właściwie to musieliśmy się od nich opędzać jak od much – nie wyrabialiśmy czasowo. Pełny zakres prac od protez całkowitych po 14 punktowe mosty. Mój kierownik z powodów służbowych (Kierownik jednostki) często był nieobecny, jednak miałem kilku „zastępców” kierownika którzy zawsze z uśmiechem (szczególnie jak odrywałem ich od gorącej kawy) doradzali i oceniali moje dokonania. To właśnie tutaj często po raz pierwszy wykonywałem procedury których trochę obawiałem się wykonać w gabinecie samodzielnie. Później z nabytym doświadczaniem (przyjęcie 1 lub 2 takich przypadków) wykonywałem te zabiegi w gabinetach. Przygotowując się do egzaminu okazało się, że normę zabiegów wykonałem co najmniej podwójną.

Staże cząstkowe – co tu dużo mówić. Strata czasu w większości, niestety, ale mało kogo interesowali stażyści specjalizacyjni z innych jednostek. Odgrywało się role asystentki, hakowego, stacza podczas odpraw na oddziałach. Idea poszerzania wiedzy i budowania zespołu interdyscyplinarnego zacna, ale w praktyce się nie sprawdziła kompletnie w moim przypadku.

Kursy specjalizacyjne – zasady przyjmowania stażystów na kursy wołają o pomstę do nieba. Do tej pory o kolejności przyjęcia decyduje data zakończenia specjalizacji. Czyli notorycznie na kursach siedzą osoby, które już przygotowują się do egzaminu specjalizacyjnego więc właściwie nabyły już wiedzę i umiejętności, o których słuchają na tych kursach. Poziom kursów różny – są ciekawi wykładowcy są i tacy którzy sprawaja wrażenie że muszą to po prostu odbębnić. Nie liczcie na poziom kursów komercyjnych – chociaż zdarzają się perełki. Plus jest taki, że nie trzeba już za te kursy płacić, a kiedyś były zbierane cegiełki na pewną fundację.

Piśmiennictwo – do tej pory wspominam jedno zdanie z książki, którą czytałem do egzaminu: „duże nadzieje pokłada się w zabiegu sinus liftu który może w przyszłości zmniejszy liczbę osób u których nie możemy wykonać leczenia implantoprotetycznego” (cytowane z pamięci, książki pozbylem się po egzaminie) Mieliśmy rok 2016 a ja czytałem książkę z ubiegłego wieku…

Dochodzimy do egzaminu. Poziom stresu większy niż na maturze, ale w końcu co ma być to będzie. Test jak to zwykle test zawierał pytania, na które można było odpowiedzieć w w zależności od wyboru piśmiennictwa. Odwołania do takich pytań nic nie dawały. Ale ten etap udało się przejść bez większych problemów. Dzień później egzamin ustny. I tu już poziom stresu przekroczył dopuszczalne normy. Do tej pory nie pamiętam jednego z 4 pytań, które wylosowałem… Po prostu biała plama w pamięci. Pozostałe pytania i odpowiedzi pamiętam doskonale. Jak również „pytania pomocnicze”. Bardzo miła blondwłosa Profesor z niewinnym uśmiechem: widzimy, że zna pan metodę ustawiania zębów wg Gysiego, bo tak pracujecie w Lublinie, ale może opowie pan nam o innych metodach, które wykorzystywane są w Krakowie lub Łodzi. Na pewno chciała mnie naprowadzić na dobrą odpowiedź.

Koniec końców po 4 latach i dwóch dniach stresujących egzaminów zostałem specjalistą – brawo ja. Czy radość trwała długo? W moim przypadku nie do końca, jestem zadaniowcem nastawionym na realizację określonego celu i już wracając z Łodzi do domu zastanawiałem się co teraz zrobić z wolnym czasem jaki został mi po zakończeniu szkolenia specjalizacyjnego.

A Wy co jeszcze chcielibyście wiedzieć o szkoleniu specjalizacyjnym?

Leszek Szalewski