Godzina 14. Żar leje się z niebios, duchota niemożebna. Sytuację ratuje gabinetowa klima – gorzej, ze od samego rana biegam bez skromnego choćby śniadania. Żeby było ciekawiej, mamy dzisiaj w gabinecie kilka studentek na praktykach po czwartym roku. Wiecie, rozumiecie.
Na szczęście czekają mnie dzisiaj mało skomplikowane zabiegi. Ot, tutaj caries media, tam ekstrakcja 41, scaling, lakierowanie, badanie. No żyć nie umierać.
Siedzę sobie właśnie wygodnie przy takiej caries media, ubytek opracowany, wytrawiony, zaraz bondujemy, ba, jestem nawet kilka minut do przodu i kolejnego pacjenta przyjmiemy na pewno punktualnie… Odwróciłem się na pół sekundy, przysięgam, nie więcej, i kiedy spoglądam znowu, mój cudownie przygotowany ubytek pokryty jest już warstwą śliny. No. Niefajnie. Wszyscy to znacie.
Łapię małą fioletową buteleczkę w nadziei, że jednak nie muszę wszystkiego zaczynać od nowa.
– Doktorze, a co to jest? – pyta mnie lekko skonsternowana studentka, stojąca za moimi plecami.
– To? Dostaliśmy ostatnio do testów w Redakcji… – odpowiadam, nakładając preparat. Tym razem staram się nie mrugać, tak na wszelki wypadek – Katana Cleaner to jest. Przydaje się właśnie do oczyszczenia ubytków zabrudzonych krwią czy śliną…
– Rozumiem. I co, sprawdza się? Na uczelni tego nie mamy, dlatego pytam…

Zacznijmy od początku
Co to jest katana? W „Słowniku gwary miejskiej Poznania” z 1997 – słowo „katana” oznacza po prostu zwykłego kaca. Ach, duch kreatywności w młodzieży nie gaśnie! Chociaż 97′ był jednak kilka lat temu i to określnie prawdopodobnie odeszło już do lamusa.
Tego terminu (mowa o katanie, nie o kacu) najczęściej w języku polskim używamy do nazwania części garderoby – lekkiej kurtki. W gwarze łowickiej może to być też ubranko dla dziecka.
Jednak prawdziwa Katana to japoński miecz samurajski o bezkompromisowej jakości. Ostry jak nowa nieśmigana żyletka z Biedornki i wytrzymała niczym VAG-owska kultowa jednostka 1.9 TDI. Można by rzec, że Katana to synonim niezawodności, jeśli wiesz jak się nią posługiwać.
Stąd też pewnie nazwa – Katana Cleaner firmy Kuraray Noritake Polska.
To jeden z niewielu preparatów do oczyszczania powierzchni zębów i uzupełnień protetycznych, który można stosować wewnątrzustnie. Od powierzchni ubytku po powierzchnie uzupełnień protetycznych – spektrum działania szerokie niczym przekop Mierzei Wiślanej.
Prawdopodobnie nie szczypie w oczy, gdyż ma pH zbliżone do pH waszej porannej kawusi i średniej ocen waszego dziecka na świadectwie (4,51). Na wszelki jednak wypadek – załóżmy pacjentowi okulary ochronne.
Skutecznie oczyszcza powierzchnie z wydzielin takich jak ślina czy krew przy maksymalnie uproszczonej procedurze stosowania. Nałóż, wetrzyj 10 sekund, spłucz. To proste jak budowa cepa. Really.
Buteleczka ergonomiczna, idealna do otwarcia jedną ręką! Nie podpowiadajmy jednak tej sztuczki polskim koncernom alkoholowym, bo ustawa o wychowaniu w trzeźwości upadnie na kolana i nie wstanie.
Kolor przypomina kolor tej cieczy, której używacie do protetycznej lampki spirytusowej. Wy wiecie, że ja wiem. Dzięki tej wspaniałej jagodowej barwie wiesz dokładnie gdzie znajduje się preparat i czy dokładnie go wypłukałeś.

A tak poważnie? Kiedy tak właściwie można zastosować Katanę?
Po pierwsze wtedy, kiedy właśnie opracowałeś ubytek i tak sobie myślisz, że może ten świat nie jest taki zły, a praca to może i nawet nie jest za karę. Umówmy się, gabinet funduszowy, nie ma asystentki, a koferdam to widziałeś tylko na kilku kursach. Ubytek opracowany, wydmuchany, wpłynąłem na suchego przestwór oceanu i booom, ślina pojawia się znikąd niczym hiszpańska inkwizycja. Pozamiatane. To jest ten moment, kiedy możesz użyć Katany, żeby nie zaczynać od nowa. Po prostu wydmuchujesz ślinę, wcierasz Katanę i lecisz dalej. U R welcome.
Drugie zastosowanie? Oczyszczanie filarów przed cementowaniem pracy protetycznej.
Czy jesteśmy w stanie ocenić efekty działania gołym okiem?
Nie. Dlatego chętnie poczekamy z oceną jakiś czas, kiedy pacjenci wrócą do nas po kilku latach.
Czy jest to produkt dla młodych lekarzy?
Myślimy, że tak. Warto mieć chyba buteleczkę w asystorze na wypadek gorszego dnia czy po prostu nieprzewidzianych okoliczności. Wszyscy jesteśmy przecież tylko ludźmi, a to kolejny preparat, który ma nam usprawnić pracę.

Pokazaliśmy Wam Katanę, ponieważ akurat trafiła do nas na testy, a my lubimy nowinki. No dobra, uwielbiamy gadżety. Jeśli Katana byłaby jednak badziewiem, bez słowa wrzucilibyśmy ją do tej szuflady w gabinecie, gdzie za karę leżą wszelakie narzędzia i materiały kupione w porywie entuzjazmu, a nie nadające się zupełnie do niczego. Wiem, że macie takie miejsce, nie wstydźcie się.
Ściskamy Was mocno, dobrego dnia Młodzi i Młodzi Duchem!