Co po studiach: CV a może portfolio?

Kiedyś nadchodzi ten czas, że trzeba znaleźć nową pracę. Jak się do tego zabrać? Można puścić informację pocztą pantoflową po znajomych, szukać ogłoszeń w gazetkach izbowych, wrzucić post na FB. Opcji jest wiele. Jednak co zrobić, gdy ktoś się odezwie, jak się „zareklamować”? Pewnie większość z nas pomyśli – wysłać swoje CV.

I tak, i nie.

Zacznijmy od tego,  co znaczy dobre CV. W swoim życiu przeglądałem mnóstwo otrzymanych CV od lekarzy, higienistek lub asystentek stomatologicznych. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy, to zdjęcie. Ludzie są wzrokowcami i tak będzie. Dlatego bardzo ważne jest, aby wybrać odpowiednią fotografię do CV. Wycięta twarz z wakacyjnej fotki na plaży to, uwierzcie mi, nie jest dobry pomysł – nawet jeżeli to były wakacje Waszego życia. Tak samo jak wycięta głowa z grupowego zdjęcia na zakończenie studiów. Dużo osób idzie w drugą stronę i dołącza mega formalne fotki dowodowe. Niby nie ma w tym nic złego, ale są to zdjęcia bezosobowe, może nie wzbudzą negatywnych emocji, ale we mnie nie wzbudzają również pozytywnych. Warto przy okazji wykonywania zdjęć do dowodu/paszportu/dyplomu poprosić fotografa o zrobienie jednego, dwóch zdjęć właśnie do CV, dalej będzie to fotografia formalna, ale z delikatnym luzem, z możliwością pokazania siebie przyszłemu pracodawcy.

Po obejrzeniu fotografii przechodzimy do tekstu. W Internecie jest dostępnych mnóstwo rewelacyjnych wzorów CV, więc tutaj nie będę się skupiał na tym. Ważne jest jednak, co zawrzecie w informacjach o sobie. Jeżeli byliście aktywnymi członkami Studenckich Kół Naukowych i macie w dorobku kilkanaście artykułów/wystąpień konferencyjnych – NIE wypisujcie ich wszystkich, podajcie zbiorczą liczbę tych osiągnięć i wypiszcie 2-3 najważniejsze waszym zdaniem. Tak samo z odbytymi szkoleniami, warsztatami, konferencjami – jeżeli dostaję listę 20-30 szkoleń, to z jednej strony widzę, że osoba była aktywna i chętna do zdobywania wiedzy, ale nie oszukujmy się, jakaś część z tych szkoleń była średnia lub kompletnie nie wpisuje się w umiejętności, które chcecie rozwijać. Tutaj również proponuję podać zbiorczą liczbę odbytych szkoleń, a wypisać te najważniejsze – i wpiszcie te, które Wy uznajecie za ważne, które Was rozwinęły jako stomatologa, lub po prostu które w „świecie stomatologii” uznawane są za ważne.

Zróbcie wrażenie na pracodawcy. Zawsze pod koniec CV jest miejsce na wypisanie zainteresowań. Jedna ważna uwaga: nigdy NIE kłamcie. Ja bardzo często rozmowy kwalifikacyjne zaczynałem właśnie od tego punktu. Po pierwsze chciałem trochę rozluźnić atmosferę, rozmawiając o tym, co potencjalnego pracownika fascynuje, ale przy okazji sprawdzić jego prawdomówność. I niestety często okazywało się, że pasjonat żeglarstwa był kiedyś z rodzicami na mazurach, pasjonatka fotografii po prostu lubi sobie strzelić selfie w windzie, tak samo jak miłośnik książek zna jedynie twórczość R. Mroza (sam go przeczytałem, ale to chyba nie jest wystarczające do pasjonowania się literaturą), nie znając w zasadzie innych autorów.

No dobra, kursy, szkolenia odbyte, wpisane w CV, ale co z tych kursów wyszło? Czy kandydat do pracy nabył jakieś umiejętności praktyczne, czy po prostu ma papier? Czy pracodawca może to jakoś zweryfikować? Tutaj pojawia się coraz popularniejsze portfolio – czyli teczka swoich przypadków klinicznych. Zachęcam gorąco do fotografowania (nawet telefonem) swoich przypadków, tak żeby przyszłemu pracodawcy móc pokazać: byłem na kursie z odbudowy estetycznej w odcinku przednim i to są moje wypełnienia w odcinku przednim. Tutaj pracodawca widzi czarno na białym, z jakimi umiejętnościami pracownik przychodzi do pracy. I tak naprawdę te przypadki możecie zacząć zbierać już na studiach, w dobrych miejscach stażowych również warto się „pochwalić” dotychczasowymi osiągnięciami.

Na sam koniec warto zwrócić uwagę, by nasze dane kontaktowe świadczyły o naszym profesjonalizmie. O czym mowa? O adresie e-mail. Tak. Kto z nas nie miał nigdy adresu w stylu tygrysek1234@buziaczek.pl niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie sprawdzi się również adres w stylu zatrudnij.mnie.prosze.bo.gloduje@amorki.onet.pl. Wystarczy odrobina wyczucia, aby adres wyglądał elegancko. A uwierzcie, to ma znaczenie.

Leszek Szalewski