Co by było, gdyby dentysta mówił to, co naprawdę myśli?

P – Zostawiam u pana tyle pieniędzy, że chyba należy mi się jakiś rabacik?

D – Panie, a co to jest, arabski targ czy gabinet lekarski? Pan mi opony 30% taniej wymieni?


D – Dlaczego ma pan znowu nieumyte zęby?

P – Bo ja bezpośrednio po pracy!

D – W pracy nie ma wody i łazienki? Tak się składa, że u mnie jest. W poczekalni. Także śmiało. Sam se pan tego sfermentowanego kurczaka wydłubuj.


D – Higiena fatalna. Przed wizytą u ginekologa się pani myje? No, to do dentysty też trzeba.


W trakcie zabiegu telefon pacjenta dzwoni już trzeci raz.

D – Panie, wyłącz z łaski swojej to ku*estwo (tekst autentyczny, wszelkie prawa zastrzeżone).


P – Dentysty mi zęby poniszczyli. Wszystko rozwiercone i poklejone.

D – No a próchnica wcześniej to się z nadmiaru troski i czystości zrobiła?


D – Dawno wypadło to wypełnienie?

P – No ze trzy dni będzie (strzelając oczami na boki)

D – Panie, weź się pan przejdź i zastanów. Ten lej po bombie to się z rok robił najbidniej.


P – Jak fatalnie! Czy to jedyne wyjście? Lekarzom nie można ufać, proszę spojrzeć na moje zęby! [i tym podobny, dłuższy monolog].

D – Asysta, poproszę dwie setki spirytusu.

P – To pomoże? [ożywiony].

D – Mnie na pewno.


P – Ale to jest drogie! No z całym szacunkiem, leczenie powinno być darmowe.  Przecież to jest SŁUŻBA  zdrowia. Szanujmy się.

D – Drzwi.

P – [zdezorientowany] Co, zamknąć?

D – Nie. Wyjść przez nie.