Podchloryn sodu – któż go nie kojarzy? Znany i kochany przez endodontów specyfik, który ma jednak swoją ciemną stronę…
Na jakimś etapie studiów każdy stomatolog trafia na podręcznikowy dział w stylu “powikłania leczenia kanałowego”. Wyliczanka biegnie od przepchnięcia środka płuczącego, przez resorpcje i perforacje, aż do krwiaków w miejscu znieczulenia. Dla każdego coś miłego
Dziś przyjrzymy się powikłaniu nieco bardziej egzotycznemu, ale o tyle specyficznemu, że ciężko znaleźć jakiekolwiek wytyczne, wedle których moglibyśmy je leczyć
Oparzenie skóry podchlorynem sodu
Bazujemy na opisie przypadku – jedynym sensownym źródłem, do jakiego udało nam się dokopać (link w opisie). 54-letnia pacjentka została poddana leczeniu endodontycznemu ze względu na nieodwracalne zapalenie miazgi zęba 27.
Użytym środkiem płuczącym był 2,5% roztwór NaOCl. Środek ten, jak powszechnie wiadomo, jest substancją silnie alkaliczną i rozpuszczającą materię organiczną. W trakcie zabiegu w koferdamie kobieta uskarżała się na pieczenie skóry twarzy. Fakt ten został zignorowany przez operatora
Następnego dnia pracującego pacjentka wróciła do przychodni z raną spowodowaną chemicznym oparzeniem ciągnącą się od kąta ust aż do dolnej krawędzi żuchwy. Dalsze leczenie przejęła lokalna klinika dermatologii.
Tutaj dochodzimy do clue. Pacjentce został zapisany ekstrakt z oczaru wirginijskiego (Hamamelis virginiana), który stosować miała dwa razy dziennie w miejscu oparzenia. W ciągu trzech miesięcy wszelkie przebarwienia wygoiły się bez śladu
Autorzy wskazują, że oczar ma dobre właściwości antyoksydacyjne, przeciwzapalne i wspomagające gojenie. Większym problemem jest jednak fakt, że w literaturze podobnych przypadków jest, nomen omen, jak na lekarstwo. Nie znajdziemy również wytycznych, które mówiłyby co zrobić w takiej sytuacji
Mając to wszystko na względzie – warto pamiętać o tym opisie przypadku. Kto wie, może komuś z Was przyda się to w najbardziej nieoczekiwanym momencie.